I nareszcie jest kolejny rozdział! Przepraszam, że tak długo nic nie pisałam i nie będę się tłumaczyć, bo nic tego nie usprawiedliwia :(. No nic miłej lektury!
*Perspektywa
Megan*
-Roxane?- zapytał Max kiedy "para" podeszła bliżej. Dziewczyna uśmiechnęła się ukazując aparat na białych zębach.
-A wy to niby to skąd się znacie? -wtrąciła Sophie krzyżując ręce na piersi.
-Poznaliśmy się na krajówce w maju.- Roxane puściła Leona i uścisnęła rękę każdemu. Nawet nie zauważyłam kiedy podeszła do mnie, bo byłam tak wściekła na tego palanta, który nazywa siebie moim przyjacielem!
-A to ty byłaś tą genialną atakującą w Brave Eagles!- głos Roxane wyrwał mnie z otępienia. Jej słodki ton jeszcze bardziej mnie wkurzył. Zasnęłam pięści aż mi knykcie zbielały.
-Co? A tak... - udałam rozluźnienie. Ścisnęłam jej dłoń. Zrobiłam się strasznie sztywna.
-A ty grasz na pozycji...-wtrąciła Clara.
-Obrońcy jest doskonała wcześniej trochę z nią trenowałem.- wtrącił Leon, który siedział tak cicho, że go nie zauważyłam. Natychmiast sparaliżowałam go wzrokiem. Spuścił wzrok i miął swoją koszulkę.
-Gdzie się poznaliście?- wypalił Max.
-No na tym meczu.- Roxane zarumieniła się. - ile to już będzie? A no gdzieś z 3 miesiące razem nie Leon?- pocałowała go w policzek i wtedy już nie wytrzymałem. Oczy mnie zapiekły. On był na krajówce?! A wciskał mi, że nie może przyjechać mimo, że wiedział jakie to dla mnie ważne. #dupek A jak już przyjechał to nie raczył się pokazać co? #jeszczewiększydupek Zrobił mi super urodzinową imprezkę, powiedział, że czuje do mnie coś więcej, że mu na mnie zależy. A teraz nagle przychodzi na mecz ze swoją dziewczyną i nie raczył mi nawet wspomnieć, że ją ma. I jakby tego jeszcze było mało to zachowuje się jakby nic się nie stało. #megamegasuperextradupek!!!!!!!!!!!!!!!! Spojrzałam przed siebie zauważyłam malutki zagajniczek trochę za boiskiem. Ruszyłam przed siebie nie patrząc gdzie idę, torując sobie drogę odepchnęłam Maxa i Luka stojących przede mną. Potem zaczęłam biec. Kiedy byłam trochę oddalona od grupy nie powstrzymywałam się. Zaczęłam płakać. Łzy spływały mi po policzkach jedna po drugiej. Zakryłam usta dłonią i przyspieszyłam. Czułam się okropnie. Jak mogłam być tak głupia i mu uwierzyć i jeszcze czuć do niego to samo, co on mi wcześniej wmawiał?! Wbiegłam trochę w głąb drzew i usiadłam na ziemi plecami opierając się o drzewo schowałam twarz w kolanach i fontanna popłynęła . Trochę się poodzierałam, ale to nie miało znaczenia. Dlaczego to zrobił? Nadal się zastanawiałam.
-Roxane?- zapytał Max kiedy "para" podeszła bliżej. Dziewczyna uśmiechnęła się ukazując aparat na białych zębach.
-A wy to niby to skąd się znacie? -wtrąciła Sophie krzyżując ręce na piersi.
-Poznaliśmy się na krajówce w maju.- Roxane puściła Leona i uścisnęła rękę każdemu. Nawet nie zauważyłam kiedy podeszła do mnie, bo byłam tak wściekła na tego palanta, który nazywa siebie moim przyjacielem!
-A to ty byłaś tą genialną atakującą w Brave Eagles!- głos Roxane wyrwał mnie z otępienia. Jej słodki ton jeszcze bardziej mnie wkurzył. Zasnęłam pięści aż mi knykcie zbielały.
-Co? A tak... - udałam rozluźnienie. Ścisnęłam jej dłoń. Zrobiłam się strasznie sztywna.
-A ty grasz na pozycji...-wtrąciła Clara.
-Obrońcy jest doskonała wcześniej trochę z nią trenowałem.- wtrącił Leon, który siedział tak cicho, że go nie zauważyłam. Natychmiast sparaliżowałam go wzrokiem. Spuścił wzrok i miął swoją koszulkę.
-Gdzie się poznaliście?- wypalił Max.
-No na tym meczu.- Roxane zarumieniła się. - ile to już będzie? A no gdzieś z 3 miesiące razem nie Leon?- pocałowała go w policzek i wtedy już nie wytrzymałem. Oczy mnie zapiekły. On był na krajówce?! A wciskał mi, że nie może przyjechać mimo, że wiedział jakie to dla mnie ważne. #dupek A jak już przyjechał to nie raczył się pokazać co? #jeszczewiększydupek Zrobił mi super urodzinową imprezkę, powiedział, że czuje do mnie coś więcej, że mu na mnie zależy. A teraz nagle przychodzi na mecz ze swoją dziewczyną i nie raczył mi nawet wspomnieć, że ją ma. I jakby tego jeszcze było mało to zachowuje się jakby nic się nie stało. #megamegasuperextradupek!!!!!!!!!!!!!!!! Spojrzałam przed siebie zauważyłam malutki zagajniczek trochę za boiskiem. Ruszyłam przed siebie nie patrząc gdzie idę, torując sobie drogę odepchnęłam Maxa i Luka stojących przede mną. Potem zaczęłam biec. Kiedy byłam trochę oddalona od grupy nie powstrzymywałam się. Zaczęłam płakać. Łzy spływały mi po policzkach jedna po drugiej. Zakryłam usta dłonią i przyspieszyłam. Czułam się okropnie. Jak mogłam być tak głupia i mu uwierzyć i jeszcze czuć do niego to samo, co on mi wcześniej wmawiał?! Wbiegłam trochę w głąb drzew i usiadłam na ziemi plecami opierając się o drzewo schowałam twarz w kolanach i fontanna popłynęła . Trochę się poodzierałam, ale to nie miało znaczenia. Dlaczego to zrobił? Nadal się zastanawiałam.
-Megan!
–usłyszałam dosyć znany mi głos. Miałam ochotę udusić jego właściciela.-
Megan!- zza drzew wyszedł brunet w zielonym T-shircie i spodenkach. Na jego twarzy malowało się
lekkie przerażenie i jakby wstyd.-Przepraszam!
-Przepraszam?!-zapytałam
drżącym głosem wychodząc do Leona- Przepraszam?!- na policzkach miałam ślady łez i zbierało mi się na kolejne. -Myślisz,
że w takiej sytuacji zwykłe przepraszam wystarczy? Najpierw mi słodzisz, a
potem przychodzisz tu z inną laską i migdalisz się z nią! Już nawet nie chodzi
o to co od ciebie usłyszałam, ale dlaczego mi nie powiedziałeś? Przecież
jesteśmy przyjaciółmi, myślałam, że mówimy sobie wszystko, zawsze! – normalnie
rozsadzało mnie od środka. Jak on mógł?
-Meg…- Leon chciał mnie chwycić za ręce.
-Byłeś na meczu!- zdążyłam podnieść dłonie i wskazałam
oskarżycielsko na niego palcem.- Wiedziałeś, że mi na tym zależało, żebyś tam
był, ale nie pokazałeś się tylko pobiegłeś do jakiejś obcej laski! – kolejna
fala łez zbliżała się nieubłaganie ale powstrzymałam ją- Na moje urodziny też
nie przyszedłeś, bo wolałeś iść na randkę z tą lalunią! Dobrze się bawiliście?
- zacisnęłam ręce w pięści tym samym powstrzymując się żeby mu nie przywalić.
-Daj mi wyjaśnić. Ona …- jego ton był rozpaczliwy.
-Co? Może teraz będziesz próbował mi wmówić, że ona cię
otumaniła ? –Leon właśnie chciał odpowiedzieć ale uciszyłam go podnosząc ręce-
Nie odzywaj się do mnie. – Odwróciłam się i poszłam w stronę boiska- Jesteś dla
mnie kimś więcej niż przyjaciółką, ta jasne. Czyli jednak umiesz kłamać.-
powiedziałam nawet się nie odwracając. I przyspieszyłam kroku.
-Megan zaczekaj!- krzyknął i poczułam jak mnie chwyta za
nadgarstek prawej ręki. Nie wytrzymałam i uderzyłam łokciem w górę, Leo puścił
mnie. Odwróciłam się i zobaczyłam wielką śliwę na jego prawym oku. Zaczęłam
biec stronę boiska, po drodze ocierając łzy, które nie chciały przestać lecieć.
Gdy dołączyłam do grupy oczy zapewne miałam całe czerwone od płaczu.
-Co jest?- zapytała Sophie kładąc mi rękę na ramieniu.
-Nie ważne. – pochyliłam głowę, żeby nikt nie widział, że
płakałam
-O mój Boże!- usłyszałam krzyk, to Roxane biegła do
Leona-jednoocznej pandy- kochanie co ci się stało?- uśmiechnęłam się, bo trochę
to śmiesznie brzmiało. Chłopak spojrzał na mnie i mój uśmiech znikł.
-Nic przewróciłem się.-w jego oczach widziałam czyżby
strach? – to co gramy?- zmusił się do uśmiechu.
-Jasne.-odpowiedział Luke. Podzieliliśmy się na zespoły. Ja
na szczęście byłam z Lukiem, Maxemi i Clarą. Max poszedł na bramkę, Clara na
obronę, a ja z Lukiem na atak. W drugiej drużynie Leo stał na bramce Sophie na
obronie i atakowały Rose i Roxi.
-No to dostaną nieźle w dupę- uśmiechnęłam się do Luka i
przybiłam mu piątkę. Poszłam na środek boiska i stanęłam twarzą w twarz z
Roxane.- Gotowa na łomot?- uśmiechnęłam się złośliwie.
-Chciałabyś co? Ale następnym razem wybieraj realne sny-
spojrzała na mnie gniewnie i jej tęczówki zrobiły się żółte. Trochę mnie
zatkało, ale jak usłyszałam gwizdek to nic oprócz piłki się nie liczyło. Szybko odebrałam ją Roxane i pognałam do
przodu, ominięcie Rose nie sprawiło mi największego problemu. Przy Sophie były
kłopoty, ale Luke przyszedł z pomocą, podałam do niego, on do Clary, której
niestety piłkę zabrała Roxane, ale ja szybko naprawiłam ten błąd. W planach
miałam podcięcie jej i prawie mi wyszło, ale zdążyłam w porę wyhamować i
czubkiem buta zahaczyć o piłkę jednocześnie pozwalając , żeby Luke ją zabrał.
Moja przeciwniczka zaklęła pod nosem. Jej oczy były nadal niepokojąco
żółte. Zaczęłam się w nie wpatrywać , z
transu wyrwał mnie krzyk radości. Clara trafiła do bramki. Cały mecz trwał pół
godziny. Wygraliśmy 5:1. Jedną bramkę strzeliła nam Roxane.
-Widzisz ja nigdy nie przegrywam- powiedziałam do
pochylającej się nad torbą Roxane. Dziewczyna podniosła się i obróciła głowę w
moją stronę, jej tęczówki wyglądały przerażająco.
-Czyżby?- chwyciła mój nadgarstek i przyciągnęła do siebie.-
Słuchaj Leon jest mój czy ci się to podoba czy nie, więc odwal się od niego
jasne?- jej paznokcie wbijały mi się w skórę jęknęłam cicho z bólu- jasne?-
kopnęłam ją w piszczel i puściła.
-Jasne- odpowiedziałam chłodno. Zabrałam swoją torbę i
dołączyłam do grupy. Po jakiś 20 minutach spaceru byliśmy już w domu, gdy tylko
weszliśmy, jak zwykle padło pytanie:
-Jak było na meczu?- standardowe pytanie dziadka, zaraz zacznie
się wypytywanie o szczegóły.
-Cudownie.-powiedziałam z sarkazmem i pobiegłam do mojego
pokoju, i żuci lam się na moje łóżko. Coś mi nie dawało spokoju. Te oczy już
gdzieś widziałam, tylko gdzie? Usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę- odburknęłam i zwróciłam głowę w stronę drzwi. To
Rose. (Po co pukała do swojego pokoju?) Jej ogniste włosy były w niezłym
nieładzie.
- Nie martw się tym plantem- podeszła do mnie i dotknęła
mojej ręki.
-O co ci chodzi?- podniosłam się i skrzyżowałam ręce na
klatce piersiowej- Aaa… o Leona. Nie dałam sobie spokój- (kłamałam)- nie
odzywam się do niego.- (nie miałam zamiaru) Rose zrobiła zdezorientowaną minę.
Weszła po drabince i usiadła obok mnie po turecku.
-To o co chodzi?- dotknęła mojego ramienia .
-Ja… -nie mogłam jej powiedzieć o tych oczach, bo ona
przecież nic nie wie o nas, o naszych mocach, o obozie, a mogłaby zacząć coś
podejrzewać.- Czujesz to?
-Co?
-No spaleniznę!- zeskoczyłam z łóżka (bo zejście po drabince
byłoby za proste!) i wybiegłam na korytarz. Spod dzwi pokoju chłopaków
wydobywał się dym. Nacisnęłam klamkę i wbiegłam do środka. W kłębach dymu
dostrzegłam ogień w dłoni Maxa i wokół niego był ognisty krąg na podłodze. Do
czego Luke go namówił?!
-No, no ładnie!- usłyszałam Luka. Ładnie?! Czy oni chcą nas
spalić ? Nie dosyć, że mam ciężki dzień, popsute urodziny, to oni mi jeszcze
działają na nerwy! Yyych! Czemu otaczają mnie idioci?
- Durnie chcecie nas wszystkich puścić z dymem?- krzyknęłam
i skierowałam rękę na Maxa. ?Trysnęła z niej woda, dosyć potężny strumień i
zgasiła płomień oraz jak się okazało książki wokół. No i przy okazji moi
genialni bracia również byli cali mokrzy.- A ty Luke myślałam, że jesteś
poważniejszy, a nie namawiasz go do zabawy z ogniem w pomieszczeniu!- mówiąc to
obróciłam się do niego.
- Dobra, dobra to tylko zabawa, co cie ugryzło co? –uniósł
ręce w geście poddania się- Przecież normalnie byłabyś tu z nami i również
dobrze się bawiła.- uniósł brew.
-Nie twoja sprawa.- odburknęłam i wyszłam z pokoju.
-Co jest? –zapytała zaniepokojona zamieszaniem Rose, nigdy
weszłam do pokoju.
-Chłopcy bawili się zapałkami i wymknęło im się to spod
kontroli.
-Aha…- Rose uniosła brew. Tak to było dziwne. Sama bym w coś
takiego nie uwierzyła, ale co miałam powiedzieć?
- Jak coś to idę na spacer.- stwierdziłam, że musze
ochłonąć po tym wszystkim. Przebrałam
się w krótkie spodenki i bluzkę na naradkach. Założyłam trampki. Spojrzałam za
okno i wpadłam na szalony pomysł. Poszłam do pokoju chłopaków, którzy nadal
sprzątali baizel który sami zrobili. Gdy mnie zobaczyli zesztywnieli.
-My…- zaczał Max.
-Daruj sobie dobra? Luke co powiesz na spacer?- zwróciłam
się w jego stronę
-Chętnie- wstał z podłogi- trochę ruchu dobrze mi zrobi.
Przeciągnął się
- Ty też – wskazałam na mojego brata.- Rusz się mam sprawę.
-Dobra, co ty taka nerwowa?- Max podszedł do mnie.
-Dowiesz się jak pójdziesz- podeszłam do okna i otworzyłam
je- Luke pomożesz?- weszłam na parapet.
-Ty naprawdę zwariowałaś. Wiesz, że jest coś takiego jak
drzwi?- posłałam mu spojrzenie „Serio? Mówisz to mi?”. Wystawiłam nogę za
parapet.
-Dobra wygrałaś.- Luke machnął ręką i konary drzewa obok
okna ułożyły się jak schody, tak, że z
łatwością mogłam po nich zeskoczyć w dół. Gdy skończyłam schodzenie i dotknęłam
ziemi krzyknęłam:
-A wy to co? Ruszyć tyłki!- zanim się zorientowałam byli
obok mnie.
-To gdzie idziemy- zapytał Max . Spojrzałam na dom obok.
Leon przyglądał się nam z okna. „Jak najdalej od niego” pomyślałam, ale
powiedziałam- Przed siebie- uśmiechając się chwyciłam Luka za rękę(zawsze tak
robię, bez skojarzeń proszę!) i
poszliśmy w las.
* *
*
Podczas spaceru opowiedziałam im o tym co powiedział mi Leon
na naszym pierwszym spotkaniu. O Dave’ie
i sytuacji w obozie i ogólnie w królestwie. O oczach Roxane, które były
niepokojące i jej zachowaniu. Skończyłam akurat gdy doszliśmy do małej polanki.
Tej samej, na której byłam z Leonem.
-A, może ty po prostu jesteś o nią zazdrosna, że tak się jej
czepiasz co?- drwiący ton mojego brata już lekko mnie irytował.- No w końcu Leo
to twój kochaś nie?- jego brwi szybko się podnosiły i opadały. (myślę, że
wiecie o co mi chodzi ale nie umiałam tego inaczej nazwać :) )
- Wcale nie? Odwal się dobra!- wydarłam się.
-Leo i Megan, Leo i Megan…- zaczął śpiewać i skakać wokół
mnie. Miałam wrażenie, że paruje zemnie i w końcu wysunęłam nogę przed siebie i
mój kochany braciszek zarył twarzą w ziemię.
-A ty i Sophie to co?- stanęłam nad nim i oparłam ręce na
biodrach.- Nie zapominaj, że nadal ślinisz się na jej widok- szepnęłam
pochylając się nad nim. Oburknął coś, ale nie usłyszałam co, zapewne „Bardzo
śmieszne”, lub cos w tym stylu. Podeszłam do Luka- A ty co o tym sądzisz?
-Być może tworzylibyście ładną parę…- trzepnęłam go po
głowie
-Ty też? Serio? Myślałam, że jesteś od niego mądrzejszy!
-Dobra, dobra- podniósł ręce w geście poddania się. – a co
do sytuacji Willa to faktycznie trzeba, będzie to sprawdzić. Za dwa dni
wyruszamy do obozu.
-Ale tym razem zabieramy wszystkich.- wtrąciłam się. Luke
spojrzał na mnie sceptycznie.- Co tak na mnie patrzysz? Oni już są gotowi i ty
dobrze o tym wiesz ja teraz idę na inicjację, Max i Leo też. Clara też ma 15
lat, a Rose aż rok opóźnienia. Nie chcę tego dłużej ukrywać i tak to już za
długo trwa. – widziałam to niezdecydowanie na twarzy w sumie to bardziej upór. Podeszłam
do niego i położyłam rękę na jego ramieniu.- dadzą radę, a Penny i Sophie biorę
na siebie. Poza tym każda para rąk się przyda nie sądzisz?- chyba się poddał,
bo głośno odetchnął i powiedział.
-Dobra, niech będzie. A co do tych oczu to Max może mieć
rację- (dlaczego on musi drążyć ten temat?)-jesteś trochę przewrażliwiona na
punkcie Leona, przecież widzę, że wasze relacje się zmieniły.
-Znowu zaczynasz.- przewróciłam oczami-Nic się nie
zmieniało.
-Ta i dlatego on pobiegł
wtedy za tobą i było słychać krzyki i potem przybiegł z podbitym okiem. –
spojrzał na mnie spod czoła.
-Miało pójść w policzek.
-W takim razie masz nieco inne pojęcie okazywania czułości.-
objął mnie ramieniem.
-Co się dzieje co?
-Nic- odburknęłam i kopnęłam kamyczek obok mojej stopy.
-Co problemy sercowe? Wiedziałem!- Max radośnie stanął
przede mną . Twarz miał lekko poodzieraną i od ziemi, ale jeżeli mógł mi dokopać
to i tak się uśmiechał.
-Jezu! Jeszcze ciebie tu brakowało! Odpieprz się dobra?-
podniosłam głos. Zacisnęłam pięści, żeby go nie walnąć. Podeszłam do
najbliższego drzewa i usiadłam przy nim. Z trawy obok wyciągnęłam wodę i
uformowałam z niej kulkę i zaczęłam przerzucać ją z ręki do ręki.
-Naprawdę musiałeś to powiedzieć idioto!- Luke chyba się wkurzył.-
Nie widzisz, że sprawa nie jest taka prosta? Wytęż tego ziemniaka w głowie może
co?- zaczęłam się śmiać(na szczęście nie zauważyli tego) i woda, którą się
bawiłam straciła swój kształt. Usłyszałam kroki.
-Serio ci zalazł za skórę?- to dziwne, ale chyba słyszałam
troskę w jego głosie.
-To była drobna sprzeczka i tyle- podał mi rękę i wstałam,
przytuliłam go. Poczułam jak coś brzęczy w mojej kieszeni. SMS. Wyjęłam komórkę
z kieszeni. Leo.
„Proszę pogadajmy. Przyjdziesz do mnie błagam ”
„Nie, nie chcę mi się z Tobą rozmawiać idioto!”
„Proszę…”
„Ja już swoje słyszałam. Nie dociera do ciebie słowo `nie`?”
Szybko schowałam telefon do kieszeni.
-To może pójdziemy gdzieś jeszcze co?- zapytałam zanim
zrobił to ktokolwiek inny. Po chwili ruszyliśmy dalej.
Fajne :*
OdpowiedzUsuńJest parę literówek, ale mi to nie przeszkadza :) Opowiadanie jest fajne i bardzo wciągające. Czekam na kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,Kasia ;)
escape-in-your-arms.blogspot.com
ja uważam, ze spałaś na polskim :) zobacz jak to powinno wyglądać tutaj -> wypas owiec
OdpowiedzUsuń