środa, 23 grudnia 2015

Rozdział 6

I nareszcie jest kolejny rozdział! Przepraszam, że tak długo nic nie pisałam i nie będę się tłumaczyć, bo  nic tego nie usprawiedliwia :(. No nic miłej lektury!

*Perspektywa Megan*
-Roxane?- zapytał Max kiedy "para" podeszła bliżej. Dziewczyna uśmiechnęła się ukazując aparat na  białych zębach.
-A wy to niby to skąd się znacie? -wtrąciła Sophie krzyżując ręce na piersi.
-Poznaliśmy się na krajówce w maju.- Roxane puściła Leona i uścisnęła rękę każdemu. Nawet nie zauważyłam kiedy podeszła do mnie, bo byłam tak wściekła na tego palanta, który nazywa siebie moim przyjacielem!
-A to ty byłaś tą genialną atakującą w Brave Eagles!- głos Roxane wyrwał mnie z otępienia. Jej słodki ton jeszcze bardziej mnie wkurzył. Zasnęłam pięści aż mi knykcie zbielały.
-Co? A tak... - udałam rozluźnienie. Ścisnęłam jej dłoń. Zrobiłam się strasznie sztywna.
-A ty grasz na pozycji...-wtrąciła Clara.
-Obrońcy jest doskonała wcześniej trochę z nią trenowałem.- wtrącił Leon, który siedział tak cicho, że go nie zauważyłam. Natychmiast sparaliżowałam go wzrokiem. Spuścił wzrok i miął swoją koszulkę.
-Gdzie się poznaliście?- wypalił Max.
-No na tym meczu.- Roxane zarumieniła się. - ile to już będzie? A no gdzieś z 3 miesiące razem nie Leon?- pocałowała go w policzek i wtedy już nie wytrzymałem. Oczy mnie zapiekły. On był na krajówce?! A wciskał mi, że nie może przyjechać mimo, że wiedział jakie to dla mnie ważne. #dupek A jak już przyjechał to nie raczył się pokazać co? #jeszczewiększydupek Zrobił mi super urodzinową imprezkę, powiedział, że czuje do mnie coś więcej, że mu na mnie zależy. A teraz nagle przychodzi na mecz ze swoją dziewczyną i nie raczył mi nawet wspomnieć, że ją ma. I jakby tego jeszcze było mało to zachowuje się jakby nic się nie stało. #megamegasuperextradupek!!!!!!!!!!!!!!!! Spojrzałam przed siebie zauważyłam malutki zagajniczek trochę za boiskiem. Ruszyłam przed siebie nie patrząc gdzie idę, torując sobie drogę odepchnęłam Maxa i Luka stojących przede mną. Potem zaczęłam biec. Kiedy byłam trochę oddalona od grupy nie powstrzymywałam się. Zaczęłam płakać.  Łzy spływały mi po policzkach jedna po drugiej. Zakryłam usta dłonią i przyspieszyłam. Czułam się okropnie. Jak mogłam być tak głupia i mu uwierzyć i jeszcze czuć do niego to samo, co on mi wcześniej wmawiał?! Wbiegłam trochę w głąb drzew i usiadłam na ziemi plecami opierając się o drzewo schowałam twarz w kolanach i fontanna popłynęła . Trochę się poodzierałam, ale to nie miało znaczenia. Dlaczego to zrobił? Nadal się zastanawiałam.
-Megan! –usłyszałam dosyć znany mi głos. Miałam ochotę udusić jego właściciela.- Megan!- zza drzew wyszedł brunet w zielonym T-shircie  i spodenkach. Na jego twarzy malowało się lekkie przerażenie i jakby wstyd.-Przepraszam!
-Przepraszam?!-zapytałam drżącym głosem wychodząc do Leona- Przepraszam?!- na policzkach miałam  ślady łez i zbierało mi się na kolejne. -Myślisz, że w takiej sytuacji zwykłe przepraszam wystarczy? Najpierw mi słodzisz, a potem przychodzisz tu z inną laską i migdalisz się z nią! Już nawet nie chodzi o to co od ciebie usłyszałam, ale dlaczego mi nie powiedziałeś? Przecież jesteśmy przyjaciółmi, myślałam, że mówimy sobie wszystko, zawsze! – normalnie rozsadzało mnie od środka. Jak on mógł?
-Meg…- Leon chciał mnie chwycić za ręce.
-Byłeś na meczu!- zdążyłam podnieść dłonie i wskazałam oskarżycielsko na niego palcem.- Wiedziałeś, że mi na tym zależało, żebyś tam był, ale nie pokazałeś się tylko pobiegłeś do jakiejś obcej laski! – kolejna fala łez zbliżała się nieubłaganie ale powstrzymałam ją- Na moje urodziny też nie przyszedłeś, bo wolałeś iść na randkę z tą lalunią! Dobrze się bawiliście? - zacisnęłam ręce w pięści tym samym powstrzymując się żeby mu nie przywalić.
-Daj mi wyjaśnić. Ona …- jego ton był rozpaczliwy.
-Co? Może teraz będziesz próbował mi wmówić, że ona cię otumaniła ? –Leon właśnie chciał odpowiedzieć ale uciszyłam go podnosząc ręce- Nie odzywaj się do mnie. – Odwróciłam się i poszłam w stronę boiska- Jesteś dla mnie kimś więcej niż przyjaciółką, ta jasne. Czyli jednak umiesz kłamać.- powiedziałam nawet się nie odwracając. I przyspieszyłam kroku.
-Megan zaczekaj!- krzyknął i poczułam jak mnie chwyta za nadgarstek prawej ręki. Nie wytrzymałam i uderzyłam łokciem w górę, Leo puścił mnie. Odwróciłam się i zobaczyłam wielką śliwę na jego prawym oku. Zaczęłam biec stronę boiska, po drodze ocierając łzy, które nie chciały przestać lecieć. Gdy dołączyłam do grupy oczy zapewne miałam całe czerwone od płaczu.
-Co jest?- zapytała Sophie kładąc mi rękę na ramieniu.
-Nie ważne. – pochyliłam głowę, żeby nikt nie widział, że płakałam
-O mój Boże!- usłyszałam krzyk, to Roxane biegła do Leona-jednoocznej pandy- kochanie co ci się stało?- uśmiechnęłam się, bo trochę to śmiesznie brzmiało. Chłopak spojrzał na mnie i mój uśmiech znikł.
-Nic przewróciłem się.-w jego oczach widziałam czyżby strach? – to co gramy?- zmusił się do uśmiechu.
-Jasne.-odpowiedział Luke. Podzieliliśmy się na zespoły. Ja na szczęście byłam z Lukiem, Maxemi i Clarą. Max poszedł na bramkę, Clara na obronę, a ja z Lukiem na atak. W drugiej drużynie Leo stał na bramce Sophie na obronie i atakowały Rose i Roxi.
-No to dostaną nieźle w dupę- uśmiechnęłam się do Luka i przybiłam mu piątkę. Poszłam na środek boiska i stanęłam twarzą w twarz z Roxane.- Gotowa na łomot?- uśmiechnęłam się złośliwie.
-Chciałabyś co? Ale następnym razem wybieraj realne sny- spojrzała na mnie gniewnie i jej tęczówki zrobiły się żółte. Trochę mnie zatkało, ale jak usłyszałam gwizdek to nic oprócz piłki się nie liczyło.  Szybko odebrałam ją Roxane i pognałam do przodu, ominięcie Rose nie sprawiło mi największego problemu. Przy Sophie były kłopoty, ale Luke przyszedł z pomocą, podałam do niego, on do Clary, której niestety piłkę zabrała Roxane, ale ja szybko naprawiłam ten błąd. W planach miałam podcięcie jej i prawie mi wyszło, ale zdążyłam w porę wyhamować i czubkiem buta zahaczyć o piłkę jednocześnie pozwalając , żeby Luke ją zabrał. Moja przeciwniczka zaklęła pod nosem. Jej oczy były nadal niepokojąco żółte.  Zaczęłam się w nie wpatrywać , z transu wyrwał mnie krzyk radości. Clara trafiła do bramki. Cały mecz trwał pół godziny. Wygraliśmy 5:1. Jedną bramkę strzeliła nam  Roxane.
-Widzisz ja nigdy nie przegrywam- powiedziałam do pochylającej się nad torbą Roxane. Dziewczyna podniosła się i obróciła głowę w moją stronę, jej tęczówki wyglądały przerażająco.
-Czyżby?- chwyciła mój nadgarstek i przyciągnęła do siebie.- Słuchaj Leon jest mój czy ci się to podoba czy nie, więc odwal się od niego jasne?- jej paznokcie wbijały mi się w skórę jęknęłam cicho z bólu- jasne?- kopnęłam ją w piszczel i puściła.
-Jasne- odpowiedziałam chłodno. Zabrałam swoją torbę i dołączyłam do grupy. Po jakiś 20 minutach spaceru byliśmy już w domu, gdy tylko weszliśmy,  jak zwykle padło pytanie:
-Jak było na meczu?- standardowe pytanie dziadka, zaraz zacznie się wypytywanie o szczegóły.
-Cudownie.-powiedziałam z sarkazmem i pobiegłam do mojego pokoju, i żuci lam się na moje łóżko. Coś mi nie dawało spokoju. Te oczy już gdzieś widziałam, tylko gdzie? Usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę- odburknęłam i zwróciłam głowę w stronę drzwi. To Rose. (Po co pukała do swojego pokoju?) Jej ogniste włosy były w niezłym nieładzie.
- Nie martw się tym plantem- podeszła do mnie i dotknęła mojej ręki.
-O co ci chodzi?- podniosłam się i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej- Aaa… o Leona. Nie dałam sobie spokój- (kłamałam)- nie odzywam się do niego.- (nie miałam zamiaru) Rose zrobiła zdezorientowaną minę. Weszła po drabince i usiadła obok mnie po turecku.
-To o co chodzi?- dotknęła mojego ramienia .
-Ja… -nie mogłam jej powiedzieć o tych oczach, bo ona przecież nic nie wie o nas, o naszych mocach, o obozie, a mogłaby zacząć coś podejrzewać.- Czujesz to?
-Co?
-No spaleniznę!- zeskoczyłam z łóżka (bo zejście po drabince byłoby za proste!) i wybiegłam na korytarz. Spod dzwi pokoju chłopaków wydobywał się dym. Nacisnęłam klamkę i wbiegłam do środka. W kłębach dymu dostrzegłam ogień w dłoni Maxa i wokół niego był ognisty krąg na podłodze. Do czego Luke go namówił?!
-No, no ładnie!- usłyszałam Luka. Ładnie?! Czy oni chcą nas spalić ? Nie dosyć, że mam ciężki dzień, popsute urodziny, to oni mi jeszcze działają na nerwy! Yyych! Czemu otaczają mnie idioci?
- Durnie chcecie nas wszystkich puścić z dymem?- krzyknęłam i skierowałam rękę na Maxa. ?Trysnęła z niej woda, dosyć potężny strumień i zgasiła płomień oraz jak się okazało książki wokół. No i przy okazji moi genialni bracia również byli cali mokrzy.- A ty Luke myślałam, że jesteś poważniejszy, a nie namawiasz go do zabawy z ogniem w pomieszczeniu!- mówiąc to obróciłam się do niego.
- Dobra, dobra to tylko zabawa, co cie ugryzło co? –uniósł ręce w geście poddania się- Przecież normalnie byłabyś tu z nami i również dobrze się bawiła.- uniósł brew.
-Nie twoja sprawa.- odburknęłam i wyszłam z pokoju.
-Co jest? –zapytała zaniepokojona zamieszaniem Rose, nigdy weszłam do pokoju.
-Chłopcy bawili się zapałkami i wymknęło im się to spod kontroli.
-Aha…- Rose uniosła brew. Tak to było dziwne. Sama bym w coś takiego nie uwierzyła, ale co miałam powiedzieć?
- Jak coś to idę na spacer.- stwierdziłam, że musze ochłonąć  po tym wszystkim. Przebrałam się w krótkie spodenki i bluzkę na naradkach. Założyłam trampki. Spojrzałam za okno i wpadłam na szalony pomysł. Poszłam do pokoju chłopaków, którzy nadal sprzątali baizel który sami zrobili. Gdy mnie zobaczyli zesztywnieli.
-My…- zaczał Max.
-Daruj sobie dobra? Luke co powiesz na spacer?- zwróciłam się w jego stronę
-Chętnie- wstał z podłogi- trochę ruchu dobrze mi zrobi. Przeciągnął się
- Ty też – wskazałam na mojego brata.- Rusz się mam sprawę.
-Dobra, co ty taka nerwowa?- Max podszedł do mnie.
-Dowiesz się jak pójdziesz- podeszłam do okna i otworzyłam je- Luke pomożesz?- weszłam na parapet.
-Ty naprawdę zwariowałaś. Wiesz, że jest coś takiego jak drzwi?- posłałam mu spojrzenie „Serio? Mówisz to mi?”. Wystawiłam nogę za parapet.
-Dobra wygrałaś.- Luke machnął ręką i konary drzewa obok okna ułożyły się  jak schody, tak, że z łatwością mogłam po nich zeskoczyć w dół. Gdy skończyłam schodzenie i dotknęłam ziemi krzyknęłam:
-A wy to co? Ruszyć tyłki!- zanim się zorientowałam byli obok mnie.
-To gdzie idziemy- zapytał Max . Spojrzałam na dom obok. Leon przyglądał się nam z okna. „Jak najdalej od niego” pomyślałam, ale powiedziałam- Przed siebie- uśmiechając się chwyciłam Luka za rękę(zawsze tak robię, bez skojarzeń proszę!)  i poszliśmy w las. 

*        *        *
Podczas spaceru opowiedziałam im o tym co powiedział mi Leon na naszym pierwszym spotkaniu. O Dave’ie  i sytuacji w obozie i ogólnie w królestwie. O oczach Roxane, które były niepokojące i jej zachowaniu. Skończyłam akurat gdy doszliśmy do małej polanki. Tej samej, na której byłam z Leonem.
-A, może ty po prostu jesteś o nią zazdrosna, że tak się jej czepiasz co?- drwiący ton mojego brata już lekko mnie irytował.- No w końcu Leo to twój kochaś nie?- jego brwi szybko się podnosiły i opadały. (myślę, że wiecie o co mi chodzi ale nie umiałam tego inaczej nazwać :) )
- Wcale nie? Odwal się dobra!- wydarłam się.
-Leo i Megan, Leo i Megan…- zaczął śpiewać i skakać wokół mnie. Miałam wrażenie, że paruje zemnie i w końcu wysunęłam nogę przed siebie i mój kochany braciszek zarył twarzą w ziemię.
-A ty i Sophie to co?- stanęłam nad nim i oparłam ręce na biodrach.- Nie zapominaj, że nadal ślinisz się na jej widok- szepnęłam pochylając się nad nim. Oburknął coś, ale nie usłyszałam co, zapewne „Bardzo śmieszne”, lub cos w tym stylu. Podeszłam do Luka- A ty co o tym sądzisz?
-Być może tworzylibyście ładną parę…- trzepnęłam go po głowie
-Ty też? Serio? Myślałam, że jesteś od niego mądrzejszy!
-Dobra, dobra- podniósł ręce w geście poddania się. – a co do sytuacji Willa to faktycznie trzeba, będzie to sprawdzić. Za dwa dni wyruszamy do obozu.
-Ale tym razem zabieramy wszystkich.- wtrąciłam się. Luke spojrzał na mnie sceptycznie.- Co tak na mnie patrzysz? Oni już są gotowi i ty dobrze o tym wiesz ja teraz idę na inicjację, Max i Leo też. Clara też ma 15 lat, a Rose aż rok opóźnienia. Nie chcę tego dłużej ukrywać i tak to już za długo trwa. – widziałam to niezdecydowanie na twarzy w sumie to bardziej upór. Podeszłam do niego i położyłam rękę na jego ramieniu.- dadzą radę, a Penny i Sophie biorę na siebie. Poza tym każda para rąk się przyda nie sądzisz?- chyba się poddał, bo głośno odetchnął i powiedział.
-Dobra, niech będzie. A co do tych oczu to Max może mieć rację- (dlaczego on musi drążyć ten temat?)-jesteś trochę przewrażliwiona na punkcie Leona, przecież widzę, że wasze relacje się zmieniły.
-Znowu zaczynasz.- przewróciłam oczami-Nic się nie zmieniało.
-Ta i  dlatego on pobiegł wtedy za tobą i było słychać krzyki i potem przybiegł z podbitym okiem. – spojrzał na mnie spod czoła.
-Miało pójść w policzek.
-W takim razie masz nieco inne pojęcie okazywania czułości.- objął mnie ramieniem.
-Co się dzieje co?
-Nic- odburknęłam i kopnęłam kamyczek obok mojej stopy.
-Co problemy sercowe? Wiedziałem!- Max radośnie stanął przede mną . Twarz miał lekko poodzieraną i od ziemi, ale jeżeli mógł mi dokopać to i tak się uśmiechał.
-Jezu! Jeszcze ciebie tu brakowało! Odpieprz się dobra?- podniosłam głos. Zacisnęłam pięści, żeby go nie walnąć. Podeszłam do najbliższego drzewa i usiadłam przy nim. Z trawy obok wyciągnęłam wodę i uformowałam z niej kulkę i zaczęłam przerzucać ją z ręki do ręki.
-Naprawdę musiałeś to powiedzieć idioto!- Luke chyba się wkurzył.- Nie widzisz, że sprawa nie jest taka prosta? Wytęż tego ziemniaka w głowie może co?- zaczęłam się śmiać(na szczęście nie zauważyli tego) i woda, którą się bawiłam straciła swój kształt. Usłyszałam kroki.
-Serio ci zalazł za skórę?- to dziwne, ale chyba słyszałam troskę w jego głosie.
-To była drobna sprzeczka i tyle- podał mi rękę i wstałam, przytuliłam go. Poczułam jak coś brzęczy w mojej kieszeni. SMS. Wyjęłam komórkę z kieszeni. Leo.
„Proszę pogadajmy. Przyjdziesz do mnie błagam ”
„Nie, nie chcę mi się z Tobą rozmawiać idioto!”
„Proszę…”
„Ja już swoje słyszałam. Nie dociera do ciebie słowo `nie`?”
Szybko schowałam telefon do kieszeni.
-To może pójdziemy gdzieś jeszcze co?- zapytałam zanim zrobił to ktokolwiek inny. Po chwili ruszyliśmy dalej.

Mam nadzieję , że się podobało. Co myślicie o Leonie? Piszcie w komentarzach.

3 komentarze:

  1. Jest parę literówek, ale mi to nie przeszkadza :) Opowiadanie jest fajne i bardzo wciągające. Czekam na kolejny rozdział!
    Pozdrawiam,Kasia ;)
    escape-in-your-arms.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. ja uważam, ze spałaś na polskim :) zobacz jak to powinno wyglądać tutaj -> wypas owiec

    OdpowiedzUsuń